- Widziałem, że potrzebne ci wsparcie więc o to jestem. A na poprawę nastroju zapraszam na najlepsze
ciastko jakie mają w najbliższej kawiarni.
- Naprawdę ci dziękuje Alfie, ale chyba lepiej jak wrócę do
domu.
- Wrócisz do domu by się tylko tym zadręczać? Daj spokój i
zgódź się. Przecież cię nie zjem tak?
Pokiwałam głową uśmiechając się lekko. Perspektyw spędzenia
z nim trochę czasu jest na pewno lepsza niż powrót do domu i do nocy płakanie i
rozpamiętywanie. Na pewno mnie to czeka, ale dlaczego nie przesunąć tego o
godzinkę lub dwie.
- No dobrze. Ale te ciastko musi być naprawdę spore.
- Oczywiście.
Rozmawiając o wszystkim i o niczym znaleźliśmy najbliższą
kawiarnie. „Keepsakes” bo taki napis widniał na przedniej ścianie budynku z
białej cegły. Wyglądał na stary lecz odnowiony w taki sposób by nie zniszczyć
zabytkowych elementów budowli. Alfie otworzył przede mną drzwi wywołując charakterystyczny dźwięk
dzwoneczka. Uwielbiałam gdy kawiarnie posiadały ten element. Wchodząc do środka
od razu można było poczuć zapach świeżo mielonej kawy i wypieku dnia. Dziś były
nimi rogaliki cynamonowe. Samo zerknięcie na nie sprawiało że człowiek stawał
się spragniony słodkiego. Ściany kawiarni były z cegły pomalowanej na biało o
odcień bielszą niż te na zewnątrz. Duże
okna z parapetami do siedzenia i poduszkami nadawały temu miejscu przyjemnego klimatu.
Okna dawały też dużo światła które sprzyjało czytaniu książek. Jedna ze ścian
przy barze pokryta była od podłogi do sufitu regałami najróżniejszymi wydaniami
i egzemplarzami. Za pewne każdy by coś znalazł dla siebie.
Jedną z puf przy
stoliku stojącym przy regale zajmowała brunetka z blond ombre. Na oko
dwadzieścia kilka lat może nawet niej. Była naprawdę śliczna. Czytała poradnik
dotyczący makijażu. Aż dziwne bo jej makijaż już był idealny. Jak
profesjonalistki. Kilka stolików dalej siedziała
urocza para staruszków. Taki widok od zawsze mnie wzruszał. Bo czy jest coś
piękniejszego niż starzenie się z osobą którą się kocha? Ich splecione dłonie
od razu przyniosły mi na myśl moich dziadków. Bardzo za nimi tęsknie. Nie
zdążyłam się z nimi pożegnać, ponieważ byli u mojego wujka w Londynie gdy
wyjeżdżałam. Rozmowa telefoniczna
zagłuszy uczucie tęsknoty tylko na chwilę.
- To co zamawiasz? – odezwał się Alfie przykuwając moją
uwagę.
- Miętowe latte. To moje ulubione.
- Jasne jeśli będą tu takie mieć to je dostaniesz – zaśmiał
się spoglądając na bar – no a ciastko jakie chcesz?
- Za ciastko dziękuje – pokręciłam głową – wiesz trzeba dbać
o linie.
- Val proszę cię…
-Alfie! Czy ty nie widziałeś pozostałych uczestniczek
przesłuchania? Każda przynajmniej metr siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt wzrostu
chude jak szczotki od mioteł. A ja
jedząc to ciastko odsunę się od nich o kolejny rok świetlny –odetchnęłam
głęboko po swoim monologu.
- I tak ci coś wezmę i jeszcze będziesz mi dziękować .
Poszedł do baru a ja wyciągnęłam telefon z torebki czując
nieustające wibracje. Zdjęcie Sophii wyświetlało się na ekranie. Przesunęłam po
nim palcem odbierając rozmowę.
- I jak?! I Jak?! Jesteś już po? Kiedy będzie wszystko
wiadomo. Chociaż to pewne, że się dostałaś. I jak Styles wygląda na żywo? Równie przystojny co na zdjęciach?
- Spokojnie nabierz powietrza – zaśmiałam się wręcz czując
jej podekscytowanie – było no było dziwnie. Nie myślałam, że może się wydarzyć
coś takiego. Ale Sop to nie jest rozmowa na telefon.
- Coś ci powiedzieli? Zrobili? –zazgrzytała zębami – jeśli
tak to zaraz się tam zjawie i dam do słuchu. Powiedz tylko słowo.
-Nie to nie tak.
-Przyjeżdżać ?
-Sop..
-Zaraz wsiadam w taksówkę i jestem.
-Poczekaj..
-Zbieram się.
-Sophia uspokój się – powiedziałam głośniej i wybuchnełam
śmiechem nie mogąc go już powstrzymać – poprawiłaś mi nastrój tymi swoimi
wygłupami ale naprawdę nie potrzebuje byś odgrywała mojej mamusi.
- Dziecko kiedy ty mi tak wyrosłaś – usłyszałam jak wyciąga
chusteczkę a po chwili smarka w nią z przesadnym zaangażowaniem. Odsunęłam
telefon on ucha by nie narażać moich cennych bębenków. W między czasie Alfie
wrócił do stolika wpatrując się z zainteresowaniem w mój telefon. Z ruchu jego
ust wyczytałam pytanie z kim rozmawiam.
-Sophia obiecuję opłakać z tobą moją dorosłość wieczorem.
Jak wrócę a teraz pozwól mi spędzić mile czas z przyjacielem – mówiłam wzrok
utrzymując na twarzy mojego towarzysza – do zobaczenia wieczorem
Rozłączyłam się nie czekając na jej odpowiedź. Wzmianka o
przyjacielu włączyła by u niej kolejny tym razem dłuży monolog z którym ciężej
by mi było sobie poradzić. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie bezczelnie
wpatrując się w bruneta. Dziwny dreszcz przebiegł moje ciało. Nie umiałam go
zdefiniować więc zlekceważyłam to i sięgnęłam po swoją kawę. Może to przez wygląd
dziewczyny poczułam się nieswojo. Jej
wyraz twarzy gdy zobaczyła, że towarzysze Alfiemu. To jak się zdziwiła.
Nie było to miłe. Przecież taka sobie dziewczyna może być widywana z takim
chłopakiem jak on.
- Dziękujemy to wszystko – odezwał się do kelnerki nie
spuszczając ze mnie wzroku co przysporzyło mnie o lekkie rumieńce i lekkie
palpitacje serca. Nie wiem czy wspominałam ale takie gesty wywołują u mnie
zawstydzające odruchy. Odetchnęłam gdy dziewczyna odeszła i jedna para oczu
przestała się we mnie wpatrywać.
- Bardzo dobra ta kawa – odezwałam się po chwili starając
się przerwać panującą między nami, niezręczną ciszę.
- Moja też jest niczego sobie ale robię lepszą. Oczywiście
nie chwaląc się.
- Oczywiście w ogóle tak to nie zabrzmiało.
- Spróbuj lepiej tego rogalika, widziałem jak na niego
patrzyłaś gdy weszliśmy.
Zaśmiałam się oblizując usta. Na samo wspomnienie o tym
wypieku pociekła mi ślinka. Sięgnęłam talerzyk zaczęłam powoli jeść. Alfie
również to zamówił. Popołudnie minęło mi naprawdę szybko i przyjemnie.
Pogrążona w rozmowie nie zauważyłam gdy zaczęło się ściemniać. Z Alfiem każdy
temat wydawał się ciekawy i godny omówienia. Zaczęłam się przed nim
otwierać gdy uczucie zawstydzenia
minęło. Był pierwsza osobą od dawna przy której nie bałam się otworzyć i mogłam
się zachowywać normalnie.
Odprowadził mnie do domu z obawy, ze pomylę autobus lub
wysiądę na nie tym przystanku. Co bądźmy szczerzy było bardzo możliwe. Byłam mu
wdzięczna, że zaproponował mnie odprowadzić. Bałam się poruszać po tym mieście
za dnia a tym bardziej nocą. Pożegnałam się z nim na przystanku i wróciłam do
mieszkania. Weszłam bez zawracania sobie głowy kluczami. Zauważyłam wcześniej
samochód Nata. A skoro jest Nate to
drzwi muszą być otwarte. Zdjęłam buty a
torebkę rzuciłam na półkę. Cisza w mieszkaniu mnie trochę przeraziła. Sophia
miała być w domu a nie wyszliby zostawiając otwartych drzwi. Ruszyłam w głąb
kierując się do kuchni.
- O mój boże tylko nie to! –krzyknęłam zasłaniając oczy
dłońmi odwracając głowe. Nate wychodził z łazienki owijając biodra ręcznikiem.
Wszystkie żenujące sytuacje z mojego życia przy tej stawały się niczym. Blondyn
widocznie zadowolony z mojej reakcji zaśmiał się i podszedł bliżej obejmując
mnie mocno ramionami.
- Musimy zacieśnić
nasze więzi. Mała nie ma się czego wstydzić.
- Jesteś okropny człowieku. Puść mnie. Jesteś mokry.
- Zazdrościsz? Też za chwilę możesz być mokra – poczułam jak
drgają jego ramiona. Był rozbawiony a mnie zbierało się na wymioty na jego
słowa. Dźgnęłam go palcem w pępek. Puścił mnie zginając się w pół robiąc krok w
tył.
- Od dziś radze ci spać z jednym okiem otwartym.
Krzyknął trzymając się za brzuch. Ze mną się nie zadziera. Pomyślałam wchodząc do kuchni . Podniosłam
nogę by zrobić krok. Powstrzymały mnie przed tym porozrzucane na panelach
zdjęcia. Czarnobiałe polaroidy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Sophia kucała
za stołem układając następne zdjęcia. Ostrożnie zaczęłam układać stopy w
miejscach między zdjęciami by dojść do przyjaciółki.
- Co to za nietypowa wystawa? – kucnęłam za nią biorąc do
ręki jedno ze zdjęć. Był na nim mężczyzna z garniturze.
- Muszę wybrać dwadzieścia zdjęć rozumiesz? - burknęła rozkładając kolejne fotografie –
jak ja mam niby wybrać w tych wszystkich zdjęć tylko dwadzieścia.
- A ile ich tu masz?
- Ponad trzysta. Po sto z jednej sesji. A ta głupia gazeta
dała mi limit dwudziestu.
-Przecież to i tak dużo. Jakby nie patrzył cała gazeta
będzie w twoich zdjęciach.
- Oszalałaś? – prychnęła sięgając ze stołu kieliszek z winem
i wsunęła się pod mebel by zrobić miejsce na następne zdjęcia – kazali mi
wybrać tyle a sami z tego wybiorą może z cztery góra trzy te świstki.
Westchnęłam sięgając pusty kieliszek, nalałam sobie wina i
usiadłam z nią pod stołem pomagając rozkładać pozostałe fotografie.
- A jak ci poszło to przesłuchanie?
- Nie bardzo chcę teraz o tym rozmawiać –upiłam trochę
alkoholu chwytając zdjęcie młodej dziewczyny w sukience do kolan.
- A miło przynajmniej spędziłaś dzień z nowym kolegą? –
wyczułam, że ma ochotę o tym rozmawiać i nie da się zbyć. Na szczęście uratował
mnie blondyn który rzucił moją torebką na odsunięte krzesło.
- Z łaski swojej odbierz bo ta piosenka działa mi na nerwy.
Odszedł od razu gdy Sophia podała mi torbę. Wygrzebałam z
niej urządzenie i przesunęłam palcem po ekranie nie sprawdzając kto dzwoni.
- Tak słucham?
- Rozmawiam z Valerie Stone?
- Um tak to ja .. a o co chodzi?
- Tu Harry Styles. Mam dla pani propozycję.
____
mam nadzięje że się podoba :)
prosiłabym o komentarze bo to naprawdę motywuje x
i o rozgłaszanie tego ff na tt z hasztagiem #Playhousepl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz