- Denerwujesz się?
Nie oczywiście, że
nie. Kto by się denerwował przed jedyną życiową szansą na spełnienie
największego marzenia w życiu.
- Bardzo – odpowiedziałam uprzejmie odwracając się i stając
twarzą w twarz z naprawdę przystojnym chłopakiem.
- Spokojnie najważniejsze żebyś dobrze się sprzedała. Bądź
sobą nie graj nikogo, oni tego nie lubią.
- Dziękuje, rady na pewno się przydadzą. Przepraszam, ale
mam wrażenie, że już cię gdzieś widziałam.
-Możliwe – zaśmiał się cicho na co się uśmiechnęła. Miał
bardzo przyjemny głos a śmiech w jego wykonaniu brzmiał jak ulubiona melodia –
Alfie, bardzo mi miło.
- Valerie.
Zdążyłam odpowiedź gdy został wyczytany. Za pewne nie
usłyszał, ale znajomość mojego imienia i tak nie jest mu do niczego potrzebna.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu gdy chłopak znikał z mojego pola widzenia.
Zostałam sama co w cale nie wprawiało mnie w lepszy nastrój. Przez scenę
przetoczyło się już tylu uczestników, że komisja mogła zmieniać zdanie miliony
razy.
Powtórzyłam ostatni raz tekst by uniknąć ewentualnej klapy
jaką by było jego zapomnienie.
Przepłukałam gardło wodą i spróbowałam po raz kolejny rozgrzać struny głosowe
by nie zaskrzeczeć . Robiłam to chodząc w kółko po pokoju zmieniając co chwila
kierunek . Rytm marszu wyznaczało mi tykanie zegara który wisiał na ścianie w
otoczeniu zdjęć obsady wystawianego właśnie musicalu. Do tej pory zdążyłam się
im przyjrzeć tyle razy, że zapamiętałam każdy grymas czy zamaszkę poszczególnej
osoby. Z tego wszystkiego zaczęłam sobie wyobrażać swoje zdjęcie wiszące pod
podpisem główna rola. Profesjonalne
zdjęcie z moim podpisem o które walczyliby moi potencjalni fani. Gdy stałabym
się już wielką gwiazdą mogłabym przebierać w propozycjach filmowych unikając
tresujących i żenujących przesłuchań .
Zaczęłam żałować, że nie przeczytałam wszystkiego co
znajduje się w intrenecie na temat sytuacji w której się obecnie znajduje i
radzenia sobie ze stresem. Miałam na to kilka lat, a ja, jak to ja wolałam
oglądać najnowsze zdjęcia Harry’ego na wszystkich blogach. Teraz masz za swoje-
pomyślałam zdruzgotana. Gonitwa myśli w mojej głowie stawała się coraz bardziej
przytłaczająca. Z przyjemnej wizji sławy przeszłam do najgorszych scenariuszy zbłaźnienia
się za kilka minut na scenie. Jęknęłam ganiąc się w myślach za ponowne
porównywanie się z resztą uczestników.
- Valerie Stone?
Twoja kolej, zapraszamy.
Kiedy do mojego mózgu dotarła usłyszana właśnie informacja,
podniosłam się a nogi same zaczęły mnie kierować w odpowiednim kierunku. Jak
cień ruszyłam za brunetką. Stres
całkowicie zniknął wyparty nową dawką adrenaliny. Poczułam jak wszystkie
mięśnie w moim ciele się napinają a najmniejszy włosek na moim ciele staje dęba
gdy postawiłam pierwszy krok na scenie. Mrużąc lekko oczy przed światłem
reflektora odnalazłam naklejone pasy na deskach układające się w znak x. Biorąc
ostatni głęboki wdech, pewniejszym
krokiem pokonałam kilka metrów dzielących mnie od mikrofonu. Kątem oka
zauważyłam Elfiego siedzącego z uśmiechem w pierwszym rzędzie, pokazującym
zaciśnięte pięści. Zrobiło mi się lżej na duszy i pozwoliłam sobie na delikatny
uśmiech w jego stronę. Wyprostowana z dłońmi zwisającymi wzdłuż ciała wzrok
utkwiłam w postaciach siedzących przy długim stole.
- Tak więc -
blondynka sięgnęła po dokumenty i ponownie podniosła na mnie wzrok starają się
przybrać przyjazny wyraz twarzy – Valerie, za chwile poprosimy cię o
zaśpiewanie kilku wersów piosenki z obecnie granego musicalu. Nasz kompozytor
będzie ci akompaniował na pianinie.
Przytaknęłam na znak, ze wszystko zrozumiałam choć jej słowa
wciąż wirowały w mojej głowie jak oszalałe.
Spojrzałam w bok skąd z nad pianina
uśmiechał się do mnie rudowłosy młody mężczyzna. Może nie będzie tak źle-
pomyślałam pozwalając sobie wziąć głębszy oddech.
- Już jestem, możemy zaczynać .
Nie zdążyłam jeszcze na niego zerknąć a serce już zabiło mi
szybciej na dźwięk jego głosu. Głęboki z lekką grypką. Idealny jak cała reszta
tego mężczyzny. Zajął krzesło obok Alison uprzednio całując jej policzek. Biała
koszula i spodnie od czarnego garnituru idealnie podkreślały jego umięśnione
ciało od którego naprawdę bardzo ciężko oderwać wzrok. Odgarnął loki z czoła i
zaczesał je do tyłu zerkając na dokumenty w rękach blondynki.
- Więc Valerie gdy będziesz gotowa powiedź Johnowi –
uśmiechnął się a mnie już kolana zmiękły na dźwięk mojego imienia w jego
ustach.
Oblizałam usta i nabrałam więcej powietrza w płuca dając
znać Johnowi by zaczynał.
***
Gdy ostatnie dźwięki rozchodziły się po pomieszczeniu czułam
jak paraliż opuszcza moje ciało ustępując relaksowi. Najgorsze miałam już za
sobą i wcale nie czułam, że zawiodłam. Dałam z siebie wszystko i pokazałam się
z jak najlepszej strony.
Z większym uśmiechem na ustach podniosłam wzrok na komisję.
Każdy coś zawzięcie zapisywał lub spoglądał na mnie z uśmiechem. Każdy z
wyjątkiem Alison i Harrego. Nachylani ku sobie prowadzili ożywioną i zawziętą
dyskusję podnosząc głos coraz bardziej. Atmosfera stężała. Każda tu osoba
zdawała się się to odczuwać, ponieważ za wszelką cenę unikali zerknięcia na
kłócącą się parę. Niezręczną sytuację przerwał huk od rzucanych mocno
dokumentów na biurko i przewracanego krzesła.
- Sami decydujcie skoro moje sugestie się nie liczą.
Odtrąciła dłoń Harrego i bez jakichkolwiek wyjaśnień opuściła
salę, trzaskając za sobą drzwi. Poczułam jak ręce mi się pocą a nogi i reszta
ciała zaczęła drżeć. Narastająca panika zaczęła na nowo opanowywać moje ciało.
Nie wiedziałam jak mam się zachować w tej sytuacji. Wyjść bez słowa czy zapytać
się o wyniki przesłuchania. Zwrócić na siebie uwagę pozostałych czy skorzystać
z okazji i uciec.
- Valerie dziękujemy – pierwsza zabrała głos blondynka – O
wynikach przesłuchania dowie się pani telefonicznie. Będziemy w kontakcie.
- Dobrze, dziękuje bardzo.
Z zaciśniętymi pięściami mocno opartymi o biodra opuściłam
szybko scenę a następnie teatr nie oglądając się za siebie ani razu. Zbiegając
po schodkach usłyszałam swoje imię lecz ze strachu nie obejrzałam się za
siebie. Widok tego budynku już dziś dobrze by na mnie nie wpłyną. Przy ulicy
przystanęłam nie dla tego, że wołanie było coraz uporczywsze . Nagle zabrakło
mi powietrza w płucach. Łzy napłynęły do oczu zamazując doszczętnie wszystko
przede mną. Zaczęłam się trząść wypuszczając chrapliwie powietrze.
- Spokojnie, hej mała jestem tu.
Usłyszałam pełny otuchy głos a zaraz po tym znalazłam się w
jego ramionach, które mocno mnie obejmowały jakby się bał, że z tego
wszystkiego zaraz przed nim zemdleje.
Pociągnęłam nosem i podniosłam głowę by zawstydzona swoim zachowaniem
spojrzeć na niego.
- Dziękuje.
_____
Te fanfiction wiele dla mnie znaczy, ponieważ za jego pisanie brałam się naprawdę wiele razy i równie wiele rezygnowałam. Chciałam by chociaż kilka osób zobaczyło mój pomysł, ale chyba to nie ma sensu. Nikt nie jest zainteresowany tą historią raczej bez sensu jest dalsze poniżanie się ...Wybaczcie, że nie piszę jak inne autorki.