piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 2

Nie pamiętam jak się tu znalazłam. A biorąc pod uwagę fakt, że wciąż mam na sobie ubrania z wczorajszego wyjścia, ktoś po prostu dostarczył mnie do pokoju i położył do łóżka. Nie chce nawet myśleć jak teraz musi wyglądać moja twarz .
Zsunęłam gumkę z włosów i pozwoliłam opaść lokom na ramiona co przy okazji ukoiło trochę ból głowy. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, więc zerknęłam na nie od razu nasuwając na siebie kołdrę.

-Miałam nadzieję, że już wstałaś. Śniadanie czeka w kuchni -głowa Sophia ukazała się w szczelinie między drzwiami a framugą - Dzień dobry słoneczko.
-Dzień dobry - mruknęłam uśmiechając się do przyjaciółki - powiesz mi jak się znalazłam w łóżku?
-Opowiem ci wszystko dokładnie przy śniadaniu - zaśmiała się - Korzystaj dopóki łazienka wolna -puściła mi oczko opuszczając mój pokój.
Podniosłam się z materaca związując włosy w koka. Podeszłam do walizki wyjmując z niej parę ulubionych dresów i jeden z większych topów w których przeważnie chodziłam w domu.Zabrałam ze sobą ręcznik oraz kosmetyczkę i szybkim krokiem przeszłam do łazienki zajmując ja przed Natem. Z rozbawieniem zaczęłam się przygotowywać to prysznica słuchając wyrzutów chłopaka, uderzajacego w drzwi łazienki.

- W końcu - usłyszałam pełne gniewu warknięcie od mijanego mnie chłopaka.
- Spokojnie on tak rano ma. A jeszcze zabrakło jego kawy - wytłumaczyła mi rozbawiona Sop gdy tylko weszłam do kuchni. Krzątała się przygotowując dla mnie nakrycie przy małym stoliczku. Zawsze ją podziwiałam za to ile energii potrafi posiadać rano.
- Twoje ulubione naleśniczki i świeże owocki po które z jakże wielką ochotą kopsnął się rano Nate - postawiła przede mną talerz pełen naleśników i miseczkę z owocami.
I jak tu nie kochać przyjaciół. Moje obawy co do życia samej w wielkim mieście stopniowo zaczęło zagłuszać podekscytowanie spowodowane właśnie takimi małymi rzeczami. Czuję, że właśnie tu nauczę się cieszyć z życia.
Na wzór mam najlepszą przyjaciółkę pod słońcem. Nalałam sobie kawy z przygotowanego dzbanka i usiadłam na przeciwko niej. Przygotowałam sobie porcję i zerknęłam na gazetę.
- O której masz dziś przesłuchanie?
- O trzeciej ale chcę być tam wcześniej. Rozumiesz rozejrzeć się, oswoić - odpowiedziałam gdy tylko przełknęłam. Jestem w niebie, już zdążyłam zapomnieć jak ona świetnie gotuje. Jestem też uratowana przed śmiercią głodową. Moje umiejętności, a raczej ich brak nie zapewniłyby mi dużej szansy na przetrwanie.
- Nie masz czym się przejmować. Przyjmą cię na sto procent więc potem widzimy się w klubie by to świętować. Widziałam, że posmakowały ci pewne drinki - zerknęła na mnie wymownie.
- Daj spokój nawet jeśli się dostanę nie zamierzam niczego opijać. Sophia pamiętam z wczoraj wszystko tylko do czwartego drinka. Nigdy film mi się nie urwał -szepnęłam z zażenowaniem.
- Jakiś pierwszy raz, gratulacje Vali oby tak dalej. Lecz nie za szybko z pewnymi rzeczami. Nie zdążyłam ci jeszcze kupić prezerwatyw.
Zaczerwieniłam się szybko wpychając do ust kęs naleśnika. Nie jestem taka jak ona. Nie potrafię od tak rozmawiać o tych sprawach. Jestem  romantyczką i wolę poczekać z tymi sprawami aż znajdę odpowiedniego, tego jedynego.
 Brunetka wyszła z pomieszczenie zostawiając mnie samą. Przysunęłam do siebie laptopa i weszłam na stronę teatru. Nie zauważając żadnych nowinek ściągnęłam mapkę ukazującą dokładny dojazd. Nie chcę się zgubić po drodze, co w moim przypadku było bardzo możliwe.

Kolejne dwie godziny spędziłam na czytaniu nowych gorących faktów o jakże przystojnym właścicielu teatru. Zjechałam wzrokiem w dół ekranu i z przerażeniem odkryłam, że zostało mi nie całe 40 minut do odjazdu autobusu. Brawo Valerie, jak zwykle twoje uzależnienie bierze nad tobą górę. Zamknęłam laptopa nie wyłączając go uprzednio. Nic mu się nie stanie. W łazience wykonałam podstawowy delikatny makijaż następnie ubrałam na siebie wybrany wcześniej strój. Chociaż z tym nie schrzaniłam. Jeśli planuje codziennie się wyrabiać, będę musiała przygotowywać wieczór przed. Ostatnie poprawki i już biegłam na najbliższy przystanek zwinnie omijając resztę przechodniów. Czemu w szkole tak nie biegałam? Miałabym lepszą ocenę.
Wysiadłam zauważając pierwsze odpowiednie budynki z mojej mapki. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Nadal nie mogłam uwierzyć, ze kilkanaście kroków dzieli mnie od spełnienia mojego największego marzenia. W jakimś tam stopniu ale to już lepsze niż nic. Na przeciwnej ulicy zbierał się coraz większy tłum co przykuło moją uwagę. Wytężyłam słuch starając się zrozumieć co krzyczą lecz gwar ulicy skutecznie mi to utrudniał.
- Widziałaś? Alison właśnie przyjechała.
-Tą czarną limuzyną? Myślisz, że się zatrzyma by zrobić sobie z nami zdjęcie?
Dwie młodsze dziewczyny minęły mnie a ich rozmowa odpowiedziała na moje pytania. Ty to masz farta dziewczyno. Największa gwiazda teatru, moja idolka jest na wyciągniecie ręki, wejdzie do budynku, do którego ty za chwilę wejdziesz.
Przeszłam szybko na druga stronę ulicy i zaczęłam się przepychać do wejścia teatru co okazało się żmudną pracą. Reszta tłumu nie ustępowała i strasznie się przepychała. Oberwałam kilka razy łokciem w żebra i brzuch co na pewno skończy się siniakami wielkości śliwki. Przepraszając i tłumacząc w końcu udało mi się dopchać na sam początek lecz blondynka zdążyła już wejść do budynku nie obdarzając nikogo nawet spojrzeniem. Ruszyłam w ślady za jej bodajże asystentka. Równie piękna, brunetka obładowana torbami z najróżniejszych sklepów. Nie wiem jak udało się jej wspiąć po spodach z takim obciążeniem w dwunastocentymetrowych szpilkach. Ja w swoich sandałkach musiałam wyglądać przy niej jak przedszkolak.
Spełnienie. Chyba tak najlepiej określiłabym uczucie które zawładnęło mną gdy przekroczyłam próg mojego sanktuarium. Nigdy nie widziałam nic równie pięknego. Czerwone wykładziny i białe schody wijące się jak wąż, prowadzące w górę i w dół. Zdjęcia nie oddają ani w połowie magiczności tego miejsca. Nie zdążyłam się porządnie rozejrzeć gdy podszedł do mnie pan w średnim wieku ubrany w bardzo elegancki garnitur.
- Przepraszam, ale muszę prosić panią o opuszczenie budynku.
-Ja na przesłuchanie. Znaczy dostałam to zaproszenie – wyjaśniłam szybko wygrzebując z torby pięknie ozdobione zaproszenie.
Przyjrzał mu się następnie zeskanował mnie wzrokiem na co poczułam nieprzyjemne ciarki. Chyba mnie nie polubił. Oddał mi kartkę i bez słowa oddalił się do swojego biurka zostawiając mnie samą i skołowaną na środku holu. I co teraz? Mam wyjść czy poruszać się swobodnie bo całym budynku? Obawiać się, że po jednym kroku przybiegnie ochroniarz i wyrzuci mnie gdzie pieprz rośnie. Wygładziłam nerwowo materiał sukienki przygryzając wnętrze policzka.
- Proszę to dla pani. Życzę udanego przesłuchania –moje serce zamarło gdy ten sam pan ponownie stanął przede mną wyciągając przepustkę z moim zdjęciem. Pewnie po to musiałam je im wysłać. Podziękowałam grzecznie zakładając ją na szyję . Teraz bez przeszkód mogę się tu poruszać.
Nie wiedziałam gdzie iść najpierw. I do kogo powinnam się teraz zgłosić. Zauważając chłopaka z podobną przepustką ruszyłam za nim na piętro.  Mijali nas zabiegani ludzie. Tancerki, aktorki, wszyscy pracownicy. Teatr tętnił pełnią życia. To cudowne być częścią, móc być częścią. To cudowne, że mam możliwość  stać się częścią tego świata. Mój tryskający entuzjazm zgasł od razu gdy uświadomiłam sobie ile osób dostało możliwość być tu i starać się o przyjęcie. Cały korytarz pękał w szwach od podobnych osób do mnie. Nie mam szans. Jestem na straconej powierzchni.
- Proszę o uwagę – oczy wszystkich wróciły się na blondynkę, która wyłoniła się z drzwi. Blond długie włosy opadały jej na ramiona. Czarny mocno podkreślający oczy makijaż idealnie zgrywał  się z jej czarną koszulka. Wyglądała miło i tajemniczo jednocześnie – przesłuchanie odbędzie się w głównej Sali. Wszystkich zainteresowanych proszę o przejście tam i odebranie od naszego kompozytora Jona  nut do jednej z piosenek, którą wykonacie. Macie na opanowanie tego niecała godzinę. Więcej dowiecie się gdy przesłuchanie oficjalnie się rozpocznie. Życzę powodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz